Postpandemiczna rzeczywistość – co z rynkiem kawy?

Dopiero co wszyscy cieszyliśmy się z tego, że rzeczywistość wraca do normy po pandemii, a tu ciach – wojna, inflacja i ceny energii. Gdy rozmawiamy z wieloma ludźmi z branży – nie tylko z kawy, ale i szerzej pojętej gastronomii – okazuje się, że już teraz dominującym uczuciem jest strach przed zbliżającą się zimą. Rosnące ceny energii, niezbyt entuzjastyczne nastroje konsumenckie i perspektywa recesji sprawiają, że przedsiębiorcy poważnie obawiają się przyszłości i trudnej rzeczywistości, która nadchodzi wielkimi krokami.

Czy jest się czego bać? Na pewno. Czy będzie bardzo źle? Niekoniecznie. Choć nie należę do grona niepoprawnych optymistów, jestem raczej dobrej myśli – przynajmniej patrząc na rynek kawy, a szczególnie na niszę speciality, w której działamy!

Zacznę od banału: jakość broni się sama. No, oczywiście nie bezpośrednio, ale spójrzmy na to inaczej. Po pierwsze: w branży foodowej im lepszy produkt robimy, tym generalnie (jasne, są wyjątki, ale zostawmy je z boku) mniejszą składową jego ceny są bardzo podstawowe wydatki związane z prądem czy gazem.

Na naszym przykładzie – wypalenie kawy wysokiej jakości wymaga zużycia takiej samej lub nawet nieco mniejszej ilości gazu niż wypalenie taniej „marketówki”, a różnica w koszcie ziarna jest znacząca i to głównie z niej wynika cenowa przepaść. Co za tym idzie – wzrost cen energii będzie miał dużo mniejszy wpływ na końcową cenę produktu na półce; konsument z kolei tak drastycznie nie odczuje jej wzrostu. To samo można powiedzieć o rzemieślniczej piekarni czy kraftowym browarze.

Kontynuując myśl: nie wydaje mi się, żeby z takich „małych przyjemności” jak dobra kawa świadomy konsument chciał zrezygnować już na samym początku. Ktoś, kto wie już co nieco o jakości, ma wyrobiony gust i rozumie, skąd bierze się cena danego produktu, nie będzie szukać oszczędności powiedzmy o 30% (na paczce kawy kosztującej 100 zł), żeby pić coś znacznie odbiegającego w smaku od tego, co pił do tej pory. Łatwiej będzie mu całkiem z tego zrezygnować, niż szukać takich drobnych oszczędności – a dla wielu osób kawa nie jest czymś, co chcieliby porzucić. Zwłaszcza że w 2020 i 2021 roku, będąc skazanym na pracę zdalną (i mierząc się z zamknięciem gastronomii), do trendu speciality dołączyło wielu nowych konsumentów, edukujących się i kupujących niezbędny sprzęt.

Zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdy podziela moje zdanie, ale cóż – warto robić swoje, warto wciąż robić dobrą robotę i pilnować jakości swojego produktu. Kwitując to może i nie do końca profesjonalnie, ale zdecydowanie bardzo swojsko: jakoś to będzie, jakoś sobie poradzimy!

Mateusz Tryjanowski

Człowiek–orkiestra w HAYB, człowiek–orkiestra w życiu. Robi marketing, strategię i ikomersy. Od początku pracuje tam, gdzie lubi, i robi to, co lubi – kiedyś, jak to sam określa, „w ciuszkach”, dziś w kawie, jutro… jeszcze nie wie, ale na pewno tam, gdzie poniesie go pasja! W biznesie fanatyk MŚP, rodzinnych przedsiębiorstw i rzemieślników; tam dostrzega największy potencjał – na zmianę i na sukces.